sobota, 22 grudnia 2018

Dzień 28/29. O drodze do tyłu. O tym, co ma znaczenie.

Hej wam, witam się z wami już z domu, to już przedostatni post, jutro jeszcze tylko napiszę kilka słów zakończenia, jak to lubię mówić ,,dla całości sprawy". Dziś nie będzie długich wywodów, powiem tylko jak ta cała pisanina wpłynęła na mnie, co dzięki niej sobie uświadomiłam. Nie zabiorę wam dużo czasu, słowo.

Ten blog powstał w mojej metaforycznej fazie REM, kiedy ,,spałam" dość mocno i byłam zdecydowana, żeby ten stan przerwać i jakoś wrócić do życia i normalnego czucia emocji. Potrzebowałam też jakiegoś sposobu, żeby uporać się z tym dość trudnymi dla mnie wydarzeniami i podjąć jakieś decyzje w sprawie mojego związku z księciem w przyszłości. Moim pomysłem było cofnięcie się do samego początku tej znajomości z perspektywy rzeczy, które wywierały na mnie największe emocjonalne wrażenie i konsekwentne opisywanie wydarzeń z mojej perspektywy skupiając się na uczuciach i refleksjach, tak, by przez to wywoływać w sobie wspomnienia i te emocje właśnie. Myślę, że ta metoda okazała się połowicznie dobra pod kątem osiągnięcia wyżej wymienionych celów, ponowne czucie i ,,pobudka" nastąpiły, gorzej natomiast w warstwie decyzji. Nie mniej jednak jestem zadowolona, że podjęłam tę ,,drogę do tyłu" wsłuchując się w siebie. To mi pozwoliło uświadomić sobie wiele rzeczy, które w sobie zagłuszałam, a także sprecyzować jak to dokładnie było z tą moją wiarą i relacją do Boga.

I mimo, że nie udało mi się zdecydować, co dalej ze mną i z księciem, nie uważam już tego za jakiś naglący priorytet tak jak na początku. Te trudne chwile pomogły mi uświadomić, że tym, co ma dla mnie znaczenie jest bycie z Bogiem i Jego bliskość. One są w stanie zapewnić mi nadzieję w takich ciężkich momentach, ochronić mnie przed rozpaczą. Wierzę, że Bóg jest na tyle dobry, że robi to zawsze, ilekroć ktoś szczerze potrzebujący woła Go w ciężkim doświadczeniu.

Koniec końców, okazało się, że szustak miał rację w komentarzu do ewangelii o domach na skale i piasku. Faktycznie to jest tak, że ta przebrzydła burza nie przechodzi bez echa nad domem na skale, że nawet jak ta ewangelia jest w jakimś stopniu w twoim życiu, to są takie wydarzenia, które mogą ci połamać wszelką wiarę w Boże miłosierdzie. I wydaje się, jakbyś właśnie był tym domem na piasku, bo wszystko ci się wali, ale tak naprawdę wali się tylko to, co było w jakiś sposób zbudowane na konsekwencji grzechu, to, co jest z Boga mocno trzyma cię razem i nie pozwala ci odlecieć. Ważne jest tylko, żeby się uchwycić właśnie tego, co mocne, wołać, że się potrzebuje być uratowanym, a nie udawać że jest ok i że można jakoś to wszystko ogarnąć. Budowanie na piasku, to jest właśnie takie myślenie na zasadzie ,,nie ważne na czym, ja to zbuduję tak silnie i tak to ogarnę, że się nie rozleci". I wszystko pięknie ładnie, do czasu burzy. Ale szustak miał naprawdę rację kurczę, że można przeżyć i można dać radę, jeśli się człowiek uczepi jak ten rzep Pana. Może wszystko wyleci w powietrze, ale tobie nic nie będzie.


W sumie done, chyba to wszystkie wnioski płynące dla mnie z tego czasu. Miłego dnia wam życzę, pełnego radości z bliskich narodzin tego naszego ,,majstra" który daję takie fundamenty, że można się oprzeć wszystkiemu na tym świecie :)



Żyj tak, jakby tu było niebo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz