Ten blog powstał w mojej metaforycznej fazie REM, kiedy ,,spałam" dość mocno i byłam zdecydowana, żeby ten stan przerwać i jakoś wrócić do życia i normalnego czucia emocji. Potrzebowałam też jakiegoś sposobu, żeby uporać się z tym dość trudnymi dla mnie wydarzeniami i podjąć jakieś decyzje w sprawie mojego związku z księciem w przyszłości. Moim pomysłem było cofnięcie się do samego początku tej znajomości z perspektywy rzeczy, które wywierały na mnie największe emocjonalne wrażenie i konsekwentne opisywanie wydarzeń z mojej perspektywy skupiając się na uczuciach i refleksjach, tak, by przez to wywoływać w sobie wspomnienia i te emocje właśnie. Myślę, że ta metoda okazała się połowicznie dobra pod kątem osiągnięcia wyżej wymienionych celów, ponowne czucie i ,,pobudka" nastąpiły, gorzej natomiast w warstwie decyzji. Nie mniej jednak jestem zadowolona, że podjęłam tę ,,drogę do tyłu" wsłuchując się w siebie. To mi pozwoliło uświadomić sobie wiele rzeczy, które w sobie zagłuszałam, a także sprecyzować jak to dokładnie było z tą moją wiarą i relacją do Boga.
I mimo, że nie udało mi się zdecydować, co dalej ze mną i z księciem, nie uważam już tego za jakiś naglący priorytet tak jak na początku. Te trudne chwile pomogły mi uświadomić, że tym, co ma dla mnie znaczenie jest bycie z Bogiem i Jego bliskość. One są w stanie zapewnić mi nadzieję w takich ciężkich momentach, ochronić mnie przed rozpaczą. Wierzę, że Bóg jest na tyle dobry, że robi to zawsze, ilekroć ktoś szczerze potrzebujący woła Go w ciężkim doświadczeniu.
Koniec końców, okazało się, że szustak miał rację w komentarzu do ewangelii o domach na skale i piasku. Faktycznie to jest tak, że ta przebrzydła burza nie przechodzi bez echa nad domem na skale, że nawet jak ta ewangelia jest w jakimś stopniu w twoim życiu, to są takie wydarzenia, które mogą ci połamać wszelką wiarę w Boże miłosierdzie. I wydaje się, jakbyś właśnie był tym domem na piasku, bo wszystko ci się wali, ale tak naprawdę wali się tylko to, co było w jakiś sposób zbudowane na konsekwencji grzechu, to, co jest z Boga mocno trzyma cię razem i nie pozwala ci odlecieć. Ważne jest tylko, żeby się uchwycić właśnie tego, co mocne, wołać, że się potrzebuje być uratowanym, a nie udawać że jest ok i że można jakoś to wszystko ogarnąć. Budowanie na piasku, to jest właśnie takie myślenie na zasadzie ,,nie ważne na czym, ja to zbuduję tak silnie i tak to ogarnę, że się nie rozleci". I wszystko pięknie ładnie, do czasu burzy. Ale szustak miał naprawdę rację kurczę, że można przeżyć i można dać radę, jeśli się człowiek uczepi jak ten rzep Pana. Może wszystko wyleci w powietrze, ale tobie nic nie będzie.
W sumie done, chyba to wszystkie wnioski płynące dla mnie z tego czasu. Miłego dnia wam życzę, pełnego radości z bliskich narodzin tego naszego ,,majstra" który daję takie fundamenty, że można się oprzeć wszystkiemu na tym świecie :)
Żyj tak, jakby tu było niebo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz